poniedziałek, 5 lipca 2010








































SOBOTA
Ostatnie pożegnania, łzy, koncert- MROZU,którego się nie doczekałam.
Nie opanowałam płaczu, nie wstydziłam się tego wśród tysiąca ludzi.
Po powrocie do domu nastawiałam się psychicznie na spędzony samotnie miesiąc w Holandii.

NIEDZIELA
Pobudka o czwartej nad ranem, przygotowania, pakowanie ostatnich rzeczy, telefon, aparat, do samochodu, s t a r t.
Droga cholernie męcząca, nudna i gorąca. Przez całe siedemnaście godzin podróży, czułam niezmierzoną ilość złości w sobie- do rodziców.
Przejeżdżając Polskę nie czułam jeszcze zmęczenia, gdy zaczęły się Niemcy, nie wiedziałam, jak usiąść, żeby mnie cztery litery nie bolały.
Godzina dwudziesta pierwsza dwadzieścia, dojechaliśmy, było jeszcze jasno, słońce było dość wysoko, ja czułam tęsknotę i gorąco, chciałam by ten dzień się skończył.
Laptop, kąpiel, łóżko, sen.

PONIEDZIAŁEK

Po dobrze przespanej nocy, obudziłam się o siódmej czterdzieści, wzięłam laptopa, poczekałam na misia, pobuszowałam w photoblogach.
Miś wszedł, nareszcie, był wcześniej niż miał wejść, pogadaliśmy, poszłam się kąpać, tęsknię, tęsknię, tęsknię!
Po kąpieli - śniadanie i WIELKIE sprzątanie pokoju i rzeczy znajdujących się w nim, ok. dwunastej wyruszyłam z rodziną na zakupy ( lid, c1000, zeeman i sklep ze starymi rzeczami- kupiłam tę skarbonkę- budkę telefoniczną ).
Po powrocie- chipsy, tv, laptop. Ciągle jeszcze czuję zmęczenie.

Tęsknię za wami, chcę już wracać.
Kocham m i s i a.


xoxo

1 komentarz:

  1. te cząstki twojego pokoju cudowne, dużo dla ciebie znaczą te rzeczy, prawda? uroczo wyglądasz ze swoim misiakiem! :*

    OdpowiedzUsuń