środa, 2 czerwca 2010



Od kilku dni mam wenę, ciągle słucham muzyki, jem czekoladę i piszę, piszę, piszę... Zatapiam się w słowach, mam taki przepych pomysłów w głowie, przepych spraw, które mnie dręczą, czy też bolą... postanowiłam o tym pisać, o tym o czym nie warto z nikim rozmawiać, bo są to tematy zamknięte, nawet wtedy kiedy nie zostają otwarte. Myślę, że przez najbliższy tydzień tak właśnie będę się spełniać, to mi w gruncie rzeczy pomaga, czuję się lepiej, czuję, że w jakiś sposób docieram do niektórych ludzi tym, co piszę... Dziwnie się czuję, jestem szczęśliwa, ale coś mnie boli, nie wiem, co i nie zamierzam się doszukiwać powodu, bo nie chcę zaprzepaścić tego szczęścia, które już osiągnęłam. Zdałam sobie też sprawę z tego, jak wiele mam dzięki temu, że Was mam. Bez was, bez osób, które oglądają moje zdjęcia, moje efekty pracy, nie miałabym dla kogo tego robić... nic nie daje takiej satysfakcji ze zrobienia dobrego zdjęcia, jak co najmniej dwadzieścia komentarzy, o podobnej treści, o treści, która motywuje mnie do dalszej pracy. Nie miałabym również dla kogo robić zdjęć, gdyby nie cztery cudowne dziewczyny, które są już ze mną od siedmiu lat. Nie miałabym takiej siły i zapału do pracy, gdyby nie mój tata, który chwali, to co robię, który stara mi się w jakiś sposób pomagać. Nie ma go tutaj ze mną, ale wracając do domu na siedem dni, podziwia mnie i podnosi na duchu, wierzy we mnie i jest ze mną. Dziękuję też mamie, która mimo tego, jak jest jej ciężko, mimo tego, że jest sama dziewięć na dwanaście miesięcy w roku, potrafi ze mną rozmawiać, mimo wielu problemów i kłótni, potrafi mi jeszcze ufać i mnie słuchać. To cudowne żyć ze świadomością wiecznego szczęścia.

***
Jutro Warszawa, wracamy w sobotę wieczorem.
Żelazowa wola, galeria, ice bar, miasto, długa noc, zdjęcia.
Miejmy nadzieję, że pogoda dopisze, bo nic tak nie poprawia humoru jak spędzanie czasu z nimi, w dni pełne słońca.

1 komentarz: